Nawet w bardzo złym stanie nie mogę zapomnieć o głodzie. Organizm się buntuje, piszczy i miauczy, a ja z podkulonym ogonkiem udaje się do kuchni. Opuszczam ciepłe łózko a w nim moje misie i laptopa, lecz to tylko chwilowa rozłąka, ja to wiem i oni tez. Nie zakładam kapci, zmierzam do kuchni w majtkach i t-shirtcie, po drodze, zanim jeszcze przekroczę jej próg układam w głowie moje dzieło, które za chwile znajdzie się na talerzu. Obolałe kończyny nie mają siły utrzymać patelni, nie ma problemu- wystarczy przeciągnąć ją po blacie i wciągnąć na palnik kuchenki. Namierzam wzrokiem garnek schowany głęboko w szafce do której niestety trzeba się schylić, okazuje się on sprzymierzeńcem, waży niewiele, do tego położony pod włączonym kranem sam napełnia się wodą. Z zamrażarki wyjmuje kilka małych potworków, wrzucam je do ciepłej wody i płuczę kilka chwil. Zamaszystym ruchem otwieram dolną część lodówki, sięgam po zieloną maczugę, kremowy śmierdzący proszek, gęstą białą ciecz (bez skojarzeń proszę !) i coś na wampiry. Na patelni rozlewam tłustą, zieloną i pachnącą świeżo … oliwę i wrzucam na nią pokrojoną w grube plastry zieloną maczugę dodając składnik przeciwko wampirom. W międzyczasie obserwuję garnek, w którym gotują się sprężyny. Ku mojemu zaskoczeniu obserwacja zajmuje mi dłuższą chwile, po wybudzeniu się z tego z mikro snu zdaję sobie sprawę, iż nadszedł już czas na mordowanie małych potworków. Dorzucam je więc do plastrów z maczugi, posypuje śmierdzącym proszkiem i polewam tą gęstą białą cieczą. Wykonuję następnie kilka, bardzo wycieńczających i skomplikowanych kolistych ruchów ręką nad patelnią, trzymając w niej drewnianą łyżkę, dzięki temu zawartość patelni może zostać wymieszana. Gotowe sprężyny dorzucam do całości i ponownie wykonuję tę trudną czynność jeszcze kilka razy, dosypując tym razem trochę białego i czarnego proszku. Ledwo przytomna, stojąc tak nad moim dziełem sięgam po miseczkę koloru białego oraz widelec, którym posługuję się celem przerzucenia zawartości patelni do miseczki. Wracając z kuchni do łóżka zerywam po drodze listek świeżej bazylii z mojego kuchennego parapetu. Misie pomagają mi jeść, bo ja jestem zupełnie wykończona.
P.S. Wpis dedykuję moim znajomym, dla których gotowałam na kacu. 🙂
Zdjęcie zrobił Tomasz Karolak.
Składniki (porcja dla 2 osób) :
- 200 g makaronu fusilli (oczywiście może być inny)
- 10 krewetek black tiger
- połowa cukinii
- parmezan, lub inny twardy, starty ser
- śmietanka słodka 18%
- 2 ząbki czosnku
- sól
- pieprz